Cześć
wszystkim! Dzisiaj przychodzę do Was z takim mini – haulem (miał być większy,
ale brutalna rzeczywistość walnęła mnie młotkiem w głowę krzycząc „Halt! Nie
masz forsy”, więc wyszło, jak wyszło :D). Był on całkowicie spontaniczny, nie
planowałam wcześniej wypadu na zakupy akurat dzisiaj, ale jak poznałam swój grafik
na ostatni tydzień lipca to aż zapłakałam i na poprawę humoru postanowiłam
zaszaleć. Żadnej z rzeczy, które Wam dziś pokażę jeszcze nie miałam, więc
testowania będzie sporo, a recenzje będą oczywiście ukazywać się na blogu. No,
to… zaczynamy!
Jak
widać, ilość porażająca, ale co tam tak właściwie jest? Zobaczmy:
Róż BeBeauty –
zobaczyłam w biedronce, wzięłam, zobaczymy jak się sprawdzi. Na razie jestem
pod wrażeniem jego delikatnego, ale widocznego koloru. Ciekawe, czy równie
zadowolona będę z jego trwałości.
Mydło glicerynowe ręcznie robione – dorwałam jeden z ostatnich dwóch
egzemplarzy w Biedronce. Powiem Wam szczerze, że byłam lekko w szoku, bo nie
miałam pojęcia, że w Biedronce można dostać tego rodzaju mydełka. Na dział „higieniczny”
wybrałam się raczej w poszukiwaniu zwykłego mydła w kostce, które i tak
musiałam kupić (moje niedawno się skończyło, a mydeł w płynie szczerze
nienawidzę), ale, że moje wszędobylskie gały wypatrzyły to, więc… wzięłam to,
co tu dużo mówić. Mydła glicerynowego wcześniej nigdy nie miałam, więc jestem
niezmierne ciekawa, jak się sprawdzi.
Fresh Juice, Kremowy żel pod prysznic
Tangerine & Awapuhi –
kupiłam głównie dlatego, że był w Hebe na promocji (za 5,99) i spodobał mi się
jego zapach. Pani w kasie powiedziała, że jest „mocno nawilżający”. Cóż, jakoś
specjalnie na tym nawilżeniu mi nie zależy, dla mnie żel ma dobrze myć i ładnie
pachnieć, ale zobaczymy.
Revlon ColorBurst Lacquer Balm – bo czymże byłyby zakupy bez pomadki
:D. Mało mam takich naprawdę jasnych pomadek (w zasadzie to do dzisiaj nie
miałam żadnej), więc postanowiłam, że wrzucę tą – zachwalaną wielokrotnie przez
moją znajomą – kredeczkę do koszyka i sprawdzę na własnej skórze, czy
rzeczywiście jest taka świetna. Na razie mogę powiedzieć, że kolor ma dość
interesujący, trochę taki trupi, ale ładnie wyglądający na ustach. Jak tylko
wyrobię sobie o nim konkretną opinię, na pewno dam znać.
Rimmel, podkład Wake Me Up w kolorze 103 True Ivory – chciałam go wypróbować od dłuższego czasu, głównie
pod wpływem ogromu pozytywnych opinii, które przeczytałam na wielu blogach,
usłyszałam od vlogerek na youtube i od znajomych. Niestety miałam problem z
wyborem koloru, bo – przyznam wam szczerze – nigdy wcześniej w swoim życiu
podkładu nie używałam. Od niedawna używam kremu BB 8 w 1 z Eveline, i jak wiecie w przypadku kremów BB nie ma tego
problemu, bo podpisane są po prostu „skóra jasna” „skóra ciemna” (czasem jest
również „pośrednik” nazywany „skóra śniada”) i tyle. Tu miałam do wyboru chyba
5 czy 6 kolorów, wahałam się między dwoma najjaśniejszymi, przez 10 minut
zastanawiałam się (wraz z panią z Hebe :D), który będzie dla mnie najlepszy (bo
testera najjaśniejszego oczywiście nie było i miałam widok na kolor jedynie
przez buteleczkę). W końcu (po konsultacji z drugą panią, tym razem ichną
wizażystką) padło na 103, wzięłam do koszyczka i czym prędzej uciekłam, bo aż
mi się głupio zrobiło, że dwie babeczki musiały mi pomagać. Mam nadzieję, że
kiedy będę kupować podkład następnym razem, będą mieli testery wszystkich
kolorów :D.
I na
dziś to tyle. Robienie zdjęć do tego posta było dla mnie dość męczące, dały o
sobie znać wszystkie minusy robienia zdjęć telefonem, jednocześnie popchnęło
mnie to do kupna baterii (już kiedyś chciałam kupić, ale wisiały za wysoko, a w
pobliżu nie było nikogo z obsługi sklepu, tyle przegrać :D), co też uczynię
jutro po pracy. Planuję też pewien zakup, który pozwoli mi trochę ogarnąć
bałagan z moimi kosmetykami, ale nie chcę na razie zapeszać. Jeśli uda mi się
dorwać to, co dorwać planuję, z pewnością pojawi się to w którymś poście.
Swoją
drogą, miałyście może któryś kosmetyk z listy powyżej? Jak się u was sprawdził?
Dajcie znać :)
Ciekawe, jak sprawdzi się podkład ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać, bo praktycznie cała notka jest o kosmetykach, na czym się gunwo znam, dlatego pragnę jedynie powiedzieć: JEBAĆ SELGROS!
OdpowiedzUsuń