Witam wszystkich w ten upalny, niedzielny
wieczór. Jak można ostatnimi czasy odczuć na własnej skórze, lato zagościło u
nas na dobre, co dla większości jest pewnie spełnieniem marzeń. Mi do radości
niestety daleko, bo lata nie lubię i najlepiej czułabym się przy temperaturze
12 – 15 stopni, porządnym zachmurzeniu i obfitych deszczach pojawiających
się średnio co trzy dni. Niestety to, co tworzy się w marzeniach, w tych
marzeniach zazwyczaj zostaje i jedynym wyjściem jest przeczekać całe wakacje, całe lato i
całe upały. Jedyne, co podoba mi się w tej porze roku to nowy szablon. Serio,
nie mogę się na niego napatrzeć.
Mam dziś
długo wyczekiwany, wolny dzień, dlatego też stwierdziłam, że zawitam z pierwszą
na tym blogu notką recenzencko – kosmetyczną. Nie wykluczam, że będzie ich w
przyszłości więcej. Muszę tylko się sprężyć, a nie zawsze mam ku temu okazję i
chęć.
Dobra,
żeby nie owijać już dłużej w bawełnę, przejdźmy do właściwej części notki.
Peelingi
to taki mój mały nałóg. Jestem otwarta na próbowanie nowych i wynajdywanie wśród
nich zarówno perełek, jak i koszmarków, do których już więcej nie będę chciała
wracać. Kosmetyk, o którym opowiem Wam dzisiaj, zdecydowanie mogę wrzucić do
szuflady oznaczonej wielkim, zielonym plusem. Mowa tu o Peelingu gruboziarnistym Lirene.
Dla kogo?
To właściwy kosmetyk dla Ciebie, jeśli
masz cerę normalną, tłustą lub mieszaną z widocznie rozszerzonymi porami, która
wymaga odświeżenia, dogłębnego oczyszczenia oraz złuszczenia martwego naskórka.
Zaczyna
się super. Wychodzi na to, że to peeling w sam raz dla mnie, bowiem mam cerę
mieszaną, ze skłonnością do przetłuszczania się w okolicach brody i nosa. Jeśli
chodzi o pory to są rozszerzone do tego stopnia, że można je liczyć całkiem jak
piksele w Minecrafcie, co jest moją zmorą. Dobra, jedziemy dalej.
Co obiecuje producent?
Peeling wygładza skórę i przywraca jej
świeży wygląd. Zawarte w peelingu drobinki dogłębnie i niezwykle skutecznie
usuwają wszelkie zanieczyszczenia skóry, zapobiegając powstawaniu nowych
niedoskonałości. Wzbogacony o wyciąg z czarnej borówki i owoców tamaryndy
oczyszcza pory oraz normalizuje wydzielanie serum. Nawilżające właściwości
peelingu zapewniają wspaniałe uczucie komfortu i aksamitnego dotyku.
Jak jest w rzeczywistości?
Skóra,
zgodnie z obietnicą, jest gładka, świeża i ładnie zmatowiona. Z usuwaniem
wszelkich zanieczyszczeń skóry bywa różnie (może dlatego, że nie stosuję go
regularnie, nie wiem), jednak prawdą jest, że ogranicza tworzenie się nowych
niedoskonałości. Ma ładny zapach, skóra po nim nie jest napięta i – co najważniejsze
– nie wysusza moich i tak już suchych jak wiór policzków, wręcz przeciwnie –
nawilża je. Zdecydowanie na plus.
Peeling
powinno się stosować dwa razy w tygodniu (ja robię to rzadziej) i wmasowywać w
skórę twarzy przez 2 – 3 minuty (co robię na tzw. „oko”, przez co pewnie
wychodzą z tego niecałe dwie minuty). Drobinki są dobrze wyczuwalne. Podoba mi się
również to, że nie potrzeba dużej ilości kosmetyku, by osiągnąć zadowalający
efekt.
Dla
ciekawskich jeszcze mały rzut okiem na skład:
Podsumowując:
+dostępność
+wydajność
+zapach
+cena
+wygładza
+oczyszcza
+nie
wysusza
+skóra
nie jest po nim napięta
+odświeża
+ogranicza
powstawanie nowych niedoskonałości
-brak zatrzasku, zamiast tradycyjnej, wkurzającej zakrętki
Niektórym
może się nie podobać parafina w składzie, jednak ja nie mam jakiegoś wielkiego
problemu z kosmetykami zawierającymi ten składnik. Uważam, że peeling dobrze
spełnia swoje zadanie i mogę dopisać go do – na razie krótkiej – listy moich
ulubieńców.
Cena: 12 zł
Pojemność: 75 ml
Dostępność: Hebe, Rossmann
Cena: 12 zł
Pojemność: 75 ml
Dostępność: Hebe, Rossmann
Ocena ogólna: 4,5/5
No, w tej notce to by było na tyle. Chciałabym jeszcze przeprosić za jakość zdjęć – w dalszym ciągu nie mogę się zebrać do kupna baterii do aparatu i wszystkie zdjęcia wykonuję telefonem.
Wracam do umierania z gorąca.
Tosteg, wpadaj do Szwajcarii, u mnie cały czas pada i pizga :( Umieram z zazdrości, że w Polsce upały, i jestem prawie pewna, że jak będę wyjeżdżać to będzie odwrotnie: tutaj upał, w Polsce deszcze:(
OdpowiedzUsuńPoza tym to daj mi hasełko na pb, plis :D Korzystasz z twittera z tego drugiego konta, którego nazwy nie znam? Smutno mi bez Twoich postów, w sumie czytam tam tylko Ciebie i jeszcze dwie inne dziewczyny :D