sobota, 4 stycznia 2014

Nie-pomarańczowo-pomarańczowa kąpiel, czyli słów kilka o kąpielowym zestawie z Pepco.



Jakiś czas temu będąc w Pepco, moją uwagę przyciągnęły popakowane w zestawy "umilacze" kąpielowe. Jako, że mam na ich punkcie po prostu bzika, postanowiłam kupić jeden z wielu oferowanych zestawów. Z czystej ciekawości, bo w końcu nic nie tracę, prawda? Wybór padł na pomarańczowy zestaw: płyn do kąpieli + balsam do ciała + żel pod prysznic. Byłam niezmiernie ciekawa jak to z tym będzie i czy opłacało się wydać na to pieniądze. Odpowiedź poznałam niedługo potem. No, ale zacznijmy od początku:



1. Żel pod prysznic


No cóż, o tym wynalazku mogłabym pisać godzinami, niestety wyjątkowo musiałabym się postarać, żeby znaleźć pozytywy. Nie, czekaj, wróć. Źle się wyraziłam. Pozytywy są, jak najbardziej. Tylko problem w tym, że jest ich... no, mało.

Konsystencja pozostawia wiele do życzenia - ciężko to-to wydobyć z buteleczki, a jak już się wydostanie, będziemy mogli zobaczyć niesamowicie śliskiego... gluta. Zanim zdążę zakręcić buteleczkę, żel zdąży milion razy spłynąć mi po ręce (tudzież innej części ciała). Jeśli już jakimś cudem uda się go rozprowadzić na skórze, nie ma co spodziewać się fajerwerków. To trochę tak, jakby smarować się masłem: właściwości myjące poniżej jakiegokolwiek poziomu, ale skóra zostaje nieprzyjemnie śliska.
Co do plusów to... cóż... zdecydowanie nie jest wydajny. Tak, to w tym przypadku zdecydowanie wychodzi na plus.


2. Płyn do kąpieli (prawie napisałam "płyn do mycia naczyń", a niech mnie!)

Tu już trochę lepiej, aczkolwiek również bez rewelacji. Więcej minusów niż plusów. Ilekroć nie używam żadnych soli tudzież kul do kąpieli, a właśnie płynów, oczekuję piany. Duużo piany. Lubię pianę, co poradzić? Zwłaszcza, gdy jestem zmęczona lubię poleżeć sobie w gorącej wodzie i pobawić się pianą. Skłamałabym mówiąc, iż płyn do kąpieli z tego zestawu nie zapewnia nam ani odrobiny piany. Ależ zapewnia.



Piana, jak widać powyżej jest, jednak nie ma jej jakoś oszałamiająco dużo (choć, zupełnie szczerze i zgodnie z prawdą, muszę powiedzieć, że wylałam do tej wody prawie pół buteleczki płynu). Zapachu nie czuć ani przez chwilę, przy czym - dla porównania - przy użyciu każdej kuli do kąpieli, w posiadaniu jakiejkolwiek byłam, lub soli do kąpieli, zapach roznosił się po całej łazience, nawet przy nie wielkiej ilości soli.


3. Balsam do ciała


Balsam dostajemy w pudełeczku, a nie - jak to zwykło bywać - w tubce lub buteleczce. Opakowanie jest ładne, nic nie przecieka, nie ma żadnego pęknięcia, jednym słowem otwieramy i... jest trochę gorzej, aczkolwiek nie ma tragedii.




Po otwarciu balsam przypomina trochę przestarzały jogurt - taki przewodniony i z grudkami. Niezbyt zachęcająco (a to ci nowość). Balsam nie jest jakoś super hiper nawilżający (w ogóle nie jest nawilżający), a skóra jest po nim taka jakby... szorstka? W każdym razie na pewno nie tak gładka i miękka, jaka - według producenta - powinna być. Tępo rozprowadza się po skórze, a jego zapach pod żadnym względem nie przypomina pomarańczy. Do plusów możemy zaliczyć to, że szybko się wchłania. I... to chyba tyle.

Podsumowując:


- zapach chemiczny, wyczuwalny dopiero po tym jak wsadzi się nos w buteleczkę/pudełko/przytknie do skóry (w przypadku balsamu)
- brak właściwości myjących
- nawilżających w sumie też
- beznadziejna konsystencja
- cena
- ciężko się rozprowadza



+ szybko się zużywa

Ocena ogólna: 1/5



Jednym słowem - nie polecam. Szkoda kasy.