Jakiś czas temu będąc w Pepco, moją uwagę przyciągnęły
popakowane w zestawy "umilacze" kąpielowe. Jako, że mam na ich
punkcie po prostu bzika, postanowiłam kupić jeden z wielu oferowanych zestawów.
Z czystej ciekawości, bo w końcu nic nie tracę, prawda? Wybór padł na
pomarańczowy zestaw: płyn do kąpieli + balsam do ciała + żel pod prysznic.
Byłam niezmiernie ciekawa jak to z tym będzie i czy opłacało się wydać na to
pieniądze. Odpowiedź poznałam niedługo potem. No, ale zacznijmy od początku:
1. Żel pod prysznic
No cóż, o
tym wynalazku mogłabym pisać godzinami, niestety wyjątkowo musiałabym się
postarać, żeby znaleźć pozytywy. Nie, czekaj, wróć. Źle się wyraziłam. Pozytywy
są, jak najbardziej. Tylko problem w tym, że jest ich... no, mało.
Konsystencja
pozostawia wiele do życzenia - ciężko to-to wydobyć z buteleczki, a jak już się
wydostanie, będziemy mogli zobaczyć niesamowicie śliskiego... gluta. Zanim
zdążę zakręcić buteleczkę, żel zdąży milion razy spłynąć mi po ręce (tudzież
innej części ciała). Jeśli już jakimś cudem uda się go rozprowadzić na skórze,
nie ma co spodziewać się fajerwerków. To trochę tak, jakby smarować się masłem:
właściwości myjące poniżej jakiegokolwiek poziomu, ale skóra zostaje
nieprzyjemnie śliska.
Co
do plusów to... cóż... zdecydowanie nie jest wydajny. Tak, to w tym przypadku
zdecydowanie wychodzi na plus.
2. Płyn do kąpieli (prawie napisałam "płyn do mycia naczyń", a niech mnie!)
Tu
już trochę lepiej, aczkolwiek również bez rewelacji. Więcej minusów niż plusów.
Ilekroć nie używam żadnych soli tudzież kul do kąpieli, a właśnie płynów,
oczekuję piany. Duużo piany. Lubię pianę, co poradzić? Zwłaszcza, gdy jestem
zmęczona lubię poleżeć sobie w gorącej wodzie i pobawić się pianą. Skłamałabym
mówiąc, iż płyn do kąpieli z tego zestawu nie zapewnia nam ani odrobiny piany.
Ależ zapewnia.
Piana, jak widać powyżej jest, jednak nie
ma jej jakoś oszałamiająco dużo (choć, zupełnie szczerze i zgodnie z prawdą,
muszę powiedzieć, że wylałam do tej wody prawie pół buteleczki płynu). Zapachu
nie czuć ani przez chwilę, przy czym - dla porównania - przy użyciu każdej kuli
do kąpieli, w posiadaniu jakiejkolwiek byłam, lub soli do kąpieli, zapach
roznosił się po całej łazience, nawet przy nie wielkiej ilości soli.
3. Balsam do ciała
Balsam
dostajemy w pudełeczku, a nie - jak to zwykło bywać - w tubce lub buteleczce.
Opakowanie jest ładne, nic nie przecieka, nie ma żadnego pęknięcia, jednym
słowem otwieramy i... jest trochę gorzej, aczkolwiek nie ma tragedii.
Po
otwarciu balsam przypomina trochę przestarzały jogurt - taki przewodniony i z
grudkami. Niezbyt zachęcająco (a to ci nowość). Balsam nie jest jakoś super
hiper nawilżający (w ogóle nie jest nawilżający), a skóra jest po nim taka
jakby... szorstka? W każdym razie na pewno nie tak gładka i miękka, jaka -
według producenta - powinna być. Tępo rozprowadza się po skórze, a jego zapach
pod żadnym względem nie przypomina pomarańczy. Do plusów możemy zaliczyć to, że
szybko się wchłania. I... to chyba tyle.
Podsumowując:
- zapach chemiczny, wyczuwalny dopiero po
tym jak wsadzi się nos w buteleczkę/pudełko/przytknie do skóry (w przypadku
balsamu)
- brak właściwości myjących
- nawilżających w sumie też
- beznadziejna konsystencja
- cena
- ciężko się rozprowadza
+ szybko
się zużywa
Ocena ogólna: 1/5
Jednym
słowem - nie polecam. Szkoda kasy.