piątek, 28 lutego 2014

Za górami, za lasami, jedzie pociąg z bananami... czyli bajkopisarze w internetach.



            Raz dwa, raz dwa, próba mikrofonu. Już, słychać mnie? No, świetnie. Tak więc pragnę opowiedzieć Wam historyjkę. Nie będzie o księżniczkach, jednorożcach, czy szczęśliwych ograch, ale o panu, który się z głupim przez ścianę macał, jego działalności i ślepo zapatrzonych w niego Blogerkach przez duże „Be”.
            No więc siedziałam sobie dnia pewnego wczorajszego na niewygodnym, twardym krześle, przed ciągle wieszającym się komputerem, gdy coś podkusiło mnie, by przejrzeć „niemodne polki” – blog, który większość z Was zapewne zna (a kto nie zna, koniecznie musi poznać). Tam – szok! Kolejna afera w blogowym światku! Tym razem bez udziału Szarlizy, Jess, czy innej Bijąse Podkarpacia, a średnio znanej blogerki. Czytam, czytam – i nie wierzę. Z tekstu zamieszczonego na blogu (i jakże interesującej dyskusji na wizażu, którą z resztą do tej pory uważnie śledzę) wynika, iż pewien chłopeczek znalazł sobie pomysł na „byznes” i „otworzył” internetową, nielegalnie działającą „perfumerię” (żadnego NIPu, REGONu, jakichkolwiek danych adresowych, a strona zarejestrowana na jakimś indyjskim serwerze), w której opycha naiwnym dziewczynkom „markowe” perfumy i  inne kosmetyki (a raczej coś co powinno być kosmetykiem, a jest tylko smutną próbą wyłudzenia pieniędzy od naiwniaczek). Co więcej – znalazła się osoba pewna, która perfumerii i jej właściciela zajadle broniła, wyzywając przy tym resztę społeczności od larw i innych takich panienek lekkich obyczajów, wmawiając wszystkim, że perfumy są oryginalne w stu procentach, po czym radośnie usunęła wpis. Niestety w Internecie nic nie ginie. Ups?

screen pochodzi z bloga niemodnych polek
Do czego piję? Ależ już Wam wszystkim tłumaczę! Blogerki, zwłaszcza te piszące o kosmetykach uważają się za znawczynie tematu. W końcu wychodzę z założenia, że jeśli ktoś pisze o modzie, to zna się na modzie, jeśli pisze o kosmetykach – to zna się na kosmetykach. Większość czytelniczek takich blogów przy zakupie kosmetyków w jakiś sposób sugeruje się opinią swojej ulubionej blogerki, ale jeśli taka blogerka, znawczyni wielka i specjalista w swoim blogerskim fachu zaczyna zachwalać podróby i „firmę”, która je rozprowadza to chyba coś jest nie tak. A argumenty typu „nie wiedziałam, że to podróba” albo „po co kupować oryginał za x złotych skoro mogę kupić taniej perfumy, które niczym nie różnią się od tych z drogerii” to najbardziej żałosna, a w sumie nawet najśmieszniejsza próba usprawiedliwienia się. 

(cienie z "Chanel", taka okazja, nic ino brać!!)

Po pierwsze – jeśli widzisz gdziekolwiek markowe perfumy, za które normalnie wołają pięć stów za 65 zł to wiedz, że coś się dzieje.
Po drugie – jeśli kupujesz coś, czego nikt nie testuje i nie sprawdza, po prostu produkuje się to, żeby hajs się zgadzał, to nie dziw się, jeśli na Twoim ciele magicznie pojawią się czerwone plamy, wysypka, czy inne cholerstwo nie płacz, bo sama się o to prosiłaś.
            Zawsze znajdą się „znawczynie”, które wiedząc, że kupują nieoryginalny produkt i tak się połaszą, bo chcą zaszpanować, że „mają taki supcio smrodek, prawie jak ten wasz szanel czy dolce i banany, ale tańszy”. Takim do rozumu nikt nie przemówi. Niech się cieszą. Ale jeśli „znawczyniami” zaczynają być blogerki, które swoimi postami próbują wyrobić sobie wśród czytelniczek opinię jakichś „kosmetycznych guru”, to chyba coś jest nie halo tym bardziej, jeśli przy jakiejkolwiek próbie uświadomienia im, jakiego tak naprawdę wstydu sobie narobiły kasują komentarze lub całe posty. Na miejscu firm kosmetycznych, które współpracują z takimi paniami jeszcze raz zastanowiłabym się czy warto, a na miejscu czytelniczek… no cóż, straciłabym zaufanie w kwestii wiarygodności pozostałych recenzji i opinii.


        Tajemniczy, chamsko reklamujący się chłopek i jego próba zarobienia pieniędzy na ludzkiej niewiedzy i naiwności jest za to tematem na zupełnie osobną historię, ponieważ doskonale wie, że sprzedaje podróbki i nie wypiera się tego. Co więcej ma silne poczucie bezkarności, przez co jest aż zbyt pewny siebie (i przez to zabawny do bólu, ale to już swoją drogą). Nie mniej jednak, gdybyście kiedyś zobaczyli post, reklamę, czy chociażby jakimś cudem znaleźli się w tej „perfumerii”:

to uciekajcie gdzie pieprz rośnie (a nawet dalej), bo nic dobrego z tego nie wyniknie, a w przypadku wizyty na stronie tej jakże-fachowej-hiper-super-atrakcyjnej perfumerii, możecie dostać w prezencie trojana. Wiecie, taki bonus :)


            Tak więc – jeśli jesteś szanującą się blogerką – zastanów się pierdylion razy zanim zgodzisz się na współpracę. Może ktoś, kto chce ją z tobą nawiązać nie jest do końca uczciwy, a ty narazisz swoje zdrowie i reputację.
            Jeśli jesteś czytelniczką – przestań ślepo wierzyć w to, co piszą Twoje ulubione blogerki. Cudów nie ma. Diora czy LV za 65 zł nie dostaniesz nawet, jeśli napisała tak osoba, której opinie dotychczas pomagały ci w doborze kosmetyków.

Do napisania posta zainspirowała mnie właśnie dyskusja na wizażu, o której wspomniałam na początku posta. Jeśli ktoś chce, dowiedzieć się więcej na ten temat, zapraszam:
 


http://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=746091

4 komentarze:

  1. Tosteg, a znasz jakiś sklepik z tańszymi torebkami Michaela Korsa? Bo poczebuję taki jeden model, żeby był tańszy, a nie było widać różnicy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tostek jak zawsze umie wszystko dobitnie podsumować. Cóż, w dalszym ciągu mnie zastanawia, jak ktoś mógł być tak głupi, żeby wierzyć, że tak niska cena za perfumy, które normalnie stoją po kilka stów to coś normalnego. Ale przecież ja się nie znam xd W tym temacie chyba lepiej by się wypowiedziała Twoja koleżanka z klasy, z której stylem mógłby konkurować Michał Szpak (chociaż coś mi się widzi, że Michaś wygląda od niej lepiej).
    A dyskusja na wizażu pewnie potrwa jeszcze dłuuuuuuuuuuuugo. Chociaż generalnie to nie moje tematy, aż sama jestem ciekawa, co z tego wyjdzie.
    Nie mogę napisać komentarza bez wspomnienia o tym, W JAK CIĘŻKIM SZOKU WCIĄŻ JESTEM, ŻE TAK SZYBKO DODAŁAŚ NOTKĘ XD ZEN PISZE CZĘŚCIEJ NA TWITTERZE, TY NA BLOGSPOCIE, NAŁYKALIŚCIE SIĘ CZEGOŚ CZY CO XDDDDD
    Ale przaja tymu. Żeby nie było, że mi źle, jak piszesz częściej xd (To taka mała aluzja, że na innych blogach też czekam na nowość XD).
    No. To ja kończę mojego komcia, kiski i lofki, motylki niech będą z Tobą, tylko ich nie zaszlachtuj, bo zaś będziesz miała jakąś karmengę na sumieniu.
    Sweg,
    Deża

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba na moje szczescie o tym nie slyszlalam.
    Unikajac takich stron mam wielkie szczescie wiem to :)
    Podoba mi sie ta forma pisania

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy często włosy farbuję? Co 2-3 miesiące zazwyczaj :P Moje odrosty mają już prawie 4 cm xD Ostatnio zainwestowałam w odżywianie ich, więc raczej nie wyłysieję :P

    OdpowiedzUsuń