Witajcie!
W ostatnim czasie nie miałam w ogóle
czasu na naskrobanie nowej notki, chociaż chciałam pokazać Wam zawartość
listopadowego ShinyBoxa. Zawartość tę wszyscy pewnie już znają, więc zamiast
tego, opowiem Wam o czymś innym. Również o pudełku, jednak o takim, które
dopiero „raczkuje”. Część już pewnie o nim słyszała, część jeszcze nie, a mowa
tu o… JoyBox’ie.
Tym, co bez wątpienia różni JoyBox
od innych pudełek takich jest to, że kupujący zna zawartość przed zakupem. Co więcej,
na część tej zawartości sam ma wpływ. Nie kupujemy „kota w worku” i nie ma
konieczności zakupu subskrypcji (wiem, że w pozostałych przypadkach również nie
ma takiej konieczności, wiem jednak, że w przypadku ShinyBox’a zakup
pojedynczego pudełeczka wynosi nas 10 zł drożej niż przy zakupie z subskrypcji,
jak jest w przypadku beGlossy nie będę pisać, bo sama do końca nie wiem). Nie
podoba ci się? To nie kupujesz. Proste? Proste. Koszt takiego pudełka to 49 zł, zamówić je można TU
Okazuje się, że jednak nie do końca wszystko jest tak proste, jak wcześniej wspominałam, bo po otrzymaniu swojego pudełeczka (po, bagatela, ośmiu dniach od opłacenia, gdy już myślałam, że się go nie doczekam) mam wrażenie, że ekipa JoyBox’a nie poradziła sobie do końca z zadaniem. Nie tylko przez długi czas oczekiwania (wciąż uważam, że InPost to nie jest to samo co KURIER, sorry), ale również przez pewne braki, czyli m.in. fakt, że w moim pudełeczku zabrakło próbki kremu, które kilka dziewczyn dostało w GRATISIE (EDIT: cofam! okazało się, że próbkę otrzymały tylko dziewczyny, które jako produkt dodatkowy wybrały produkt marki APIS, gdzieś przeczytałam, że wszystkie i strzeliłam niepotrzebnym bulwersem, typowy tostek) oraz, może głupota, ale brak jakiegokolwiek confetti, czy chociażby jakichś styropianowych cholerstw (tym bardziej, że na innych blogach, gdy dziewczyny pokazywały zawartość, to wyraźnie widziałam, że pudełko oprócz kosmetyków wypełnione było różowym confetti – może pierdoła, ale strasznie przeszkadzał mi jej brak).
Ponarzekałam, to teraz powiem coś więcej o zawartości pudełka. Jak już wcześniej wspominałam, zawartość jest znana przed zakupem, i w dużej części taka sama dla wszystkich zamawiających, bowiem sześć produktów narzuconych jest z góry. W tym miesiącu były to:
1) Luksusowy krem-serum do rąk Argan&
Vanilla (początkowo planowałam oddać go Deży, ale tak ładnie pachnie, że chyba
zostawię go dla siebie)
2) Żel pod prysznic 328 tropical Coconut
ze znanej wszystkim firmy Original Source
3) Wazelina, najzwyklejsza kosmetyczna wazelina.
4) Jedna z trzech wariantów maseczek z
Bielendy. Mi trafił się peeling enzymatyczny.
5) Pasta do zębów
Signal White Now Gold
6) Błyszczyk do ust
Permanent MakeUp Lip (niestety taki kolor, że jak pomaluję usta to wyglądam jak
trup)
Dodatkowo, spośród produktów, na których
obecność w pudełku miałam wpływ, wybrałam:
1) Giorgio Armani, tusz do rzęs Black
Ecstasy – próbka 2ml (wahałam się między tym a perfumami, jednak ze względu na
to, że kiedyś chciałam kupić ten tusz, a nie byłam do końca przekonana, czy nie
wyrzucę pieniędzy w błoto, postawiłam na próbkę tuszu)
2) Cień mineralny do powiek Annabelle
Minerals, w kolorze o wdzięcznej nazwie CHOCOLATE, czyli sympatycznym brązie,
idealny dla mnie, bo brązy na powiekach uwielbiam. Cienie z tej firmy też
chciałam kiedyś kupić, jednak odechciało mi się po zobaczeniu ceny, więc kiedy
była okazja, zdecydowałam się go wziąć.
3) Mini – świeczka z kieliszkiem Yankee
Candle – trafiła mi się cynamonowa, z czego bardzo się ucieszyłam, bowiem
przedstawiony na zdjęciach na instagramie Joy’a SUMMER SCOOP niespecjalnie mi
się „widział”, bo jednak – halo, idzie zima, żądam zimowych zapachów. A cynamon
uwielbiam, ale to tak swoją drogą.
Podsumowując:
Podoba
mi się strona graficzna Boxa. Pudełko ładne, starannie wykonane, z pewnością
przyda mi się do przechowywania kosmetyków. Fajne jest również to, że kupujący
ma w jakimś stopniu wpływ na jego zawartość. Niestety brak dbałości o takie
pierdoły jak brak pozornie mało znaczącego confetti, a także
długi czas oczekiwania nieco mnie odpycha od zamawiania tego pudełka w
przyszłości.
Odbiegając
od tematu pudełka – mam kilka pomysłów na następne notki. Część kosmetycznych,
część nie (nowa seria notek, tak, wszyscy na to czekamy!), problem mam tylko z
czasem, czyli czymś, czego wiecznie mi brakuje. Trzymajcie kciuki (zwłaszcza
ty, Deża, może twoje rude kciuki coś pomogą XD), żeby szybko udało mi się je
zrealizować.
Próbkę dostają osoby, które wybrały produkt firmy APIS. Dla porównania do bransoletki byDziubeka dorzucają zniżkę 30% do sklepu na zakupy ;)
OdpowiedzUsuńCo do pudełka, to ja wybrałam perfumy, maseczkę i balmi, już nie mogę się doczekać kiedy dojdzie. Niestety, zakupiłam 21 i jeszcze nie wysłane :(
Ach, no widzisz, gdzieś przeczytałam, że wszyscy i myślałam, że o mnie zapomnieli. Ja kupiłam 19, 20 zaksięgowali moją wpłatę, a pudełko dostałam dopiero dzisiaj, więc pewnie i Ty jakoś niedługo dostaniesz. Co nie zmienia faktu, że InPost to porażka jeśli chodzi o wysyłanie (a raczej doręczanie :P) paczek i listów :(
UsuńShinyBoxy, beGlossy, JoyBox... Deża nie ogarnia. Ale cóż, to akurat nie nowość xd
OdpowiedzUsuńW sumie ciekawe to pudełeczko. Krem i żel pod prysznic zapowiadają się naprawdę fajnie, a wazelina wbrew pozorom też się przydaje (nie, wcale nie mam skojarzeń).
Ciekawe, jak się sprawdzi ten tusz od Armaniego, taki prestiż, więc powinien być supcio, hiper i w ogóle xd No i ten cień do powiek fajnie wygląda.
TRZYMAM SWOJE RUDE KCIUKI ALWAYS AND FOREVER!
Hej, zostałaś nominowana do Liebster Blog Award! Po szczegóły zapraszam na mojego bloga: http://beautybynayane.blogspot.com/2014/12/nominacja-do-liebster-blog-award-2014.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)